Nie śpię, bo trzymam kredens

November 27, 2013

W trakcie naszego 17-dniowego pobytu spaliśmy w 5 różnych miejscach. Nihonbashi Villa w Tokio miała rewelacyjna lokalizacje, świetna obsluge i mankamenty, o których pisaliśmy wcześniej :-). Jeżeli jednak komuś nie doskwieraja klaustrofobia i duszności,  to położenie hotelu tuż obok stacji Bakurocho pozwala na korzystanie z JR Passa, co jest bardzo dużym plusem. Historię Jokohamy już znacie :-). Do tej pory żałujemy, że nie udało nam się tam złapać drugiej nocy. Byłaby to doskonała baza wypadowa do Kamakury, która z braku czasu i noclegu wypadła nam z planu. Pierwszą noc w Kioto przekoczowalismy w Park Side Palace tuż obok pałacu i ogrodów cesarskich. Zastalismy tam przestronny, ale zimny i ponury pokój bez Wi-Fi – niewarty swej ceny. Jedynymi zaletami były: duże lobby, w którym można było poznać wielu innych gości i szampon Shiseido, który chętnie zabrałabym ze sobą ;-). W ryokanie Rakucho wymarzlismy za wszystkie czasy,  ale to dopiero tam udało mi się zasnąć i wyspać. Paradoksalnie tradycyjny japoński futon okazał się dużo wygodniejszy niż pieciogwiazdkowe łoże w Intercontinentalu. Dopiero jego właściwości nasenne przerwały mój 10-dniowy jet lag, insomnię i trwającą już wtedy 7 dni manię prześladowczą po 40-sekundowym trzesieniu ziemi….

Dzisiaj pozdrawiamy z lotniskowego hotelu w Naricie. Regenerujemy się przed jutrzejszą nocą,  która po 10 h lotu potrwa kolejne 15 h i nad którą patronat honorowy sprawuje Szeremietiewo.

Leave a Comment