Szklana pogoda

January 18, 2014

Sezon łyżwiarski rozpoczęty! Trawy nie widziałam. Śniegu – ani tyle :). Jest 18. stycznia, Roháče-Spálena Doliná – już na parkingu kręciliśmy piruety. Tym razem przeszkadzał mi nie tylko rąbek u spódnicy, ale i brak płozy. Kamerki kłamią. Kalendarz i meteorolodzy też. W dodatku tej zimy: nocami pada deszcz. W Spalenej aktualnie połowa stoku nie działa. Można jeździć tylko lewą stroną. A ostatni stromy odcinek, tuż przed krzesełkami, niewprawionym narciarzom dostarcza, jak zawsze, mocnych wrażeń. Ze względu na położenie stoku nie można liczyć na to, że beton kiedyś w końcu zamieni się w zbawienną mamałygę. Do Zuberca warto się chwilowo wybrać głównie po to, żeby zobaczyć krajobraz po zeszłorocznej wichurze, podgrzać się w przedwiosennym słońcu i posłuchać zwierzeń w kolejce do orczyka:

„Cały czas zaliczam glebe. Chciałbym jeździć wolniej, ale nie dam rady. Jestem zbyt flegmatyczny, żeby panować nad deską.”

Oprócz przewrotności łączy mnie z tym snowboardzistą jeszcze jedno: nadal ledwo panuję nad nartami. I tak jak w życiu – nadal nie orientuję się w porę, kiedy dać się ponieść gołoledzi, a kiedy krawędziować, stawić opór i wymusić zupełnie nowy kierunek.  Wciąż paraliżują mnie te same dwie grupy białych szaleńców. Ledwo uchodzę z życiem przed tymi, którzy już po pierwszym razie uprawiają Formułę 1 i myślą, że Lord of the Boards to piosenka właśnie o nich. A jeszcze ciekawiej jest, kiedy przedstawiciele tej drugiej – bądź co bądź przeciwstawnej – grupy,  z uporem maniaka, nie oglądając się na nikogo, przecinają stok po przekątnej i ani im się śni jakoś to usystematyzować. Kanty wciąż nieostre i tempo mam nie to. Lyžiarske stredisko nabrało dzisiaj jeszcze bardziej dosłownych znaczeń, a pod koniec trasy marzyłam, żeby słowacki vlek nie tylko mnie wywoził, ale także zwlókł.  Zimo, jaką znam – wracaj! Nie odchodź między bajki!

unnamed (1)

Leave a Comment