November 23, 2013
Tak zwiedzanie tutejszych świątyń podsumował “free English guide”, który zaczepił nas dzisiaj w Narze. Starszy Japończyk pracuje dla Kofukuji i rzeczywiście oprowadza turystów za darmo. Od razu chwali się, że trzydzieści lat temu w Izraelu poznał wielu Polaków i wie, że nasz kraj leży kolo Czechosłowacji :-). Pyta też, czy jest u nas dużo żydów. Wyprowadzamy go z błędu i zaczynamy zwiedzanie. Przewodnik opowiedział nam historię zabytkowej pagody, której konstrukcja odporna na trzęsienia ziemi służy podobno jako przykład dla współczesnych architektow. Wyjaśnił nam historię poszczególnych rzeźb w świątyni i znaczenie gestów Buddy. To był całkiem dobry początek dnia i ostatnia darmowa atrakcja tych wakacji. Odkąd opuścilismy Tokio, wstępy do świątyń – przez Maćka nazywanych templatkami – zjadają nam większość budżetu. W samym Kioto jest ich około trzydziestu. Będąc zielonym i niewiernym turystą, trudno zdecydować się na te najważniejsze. Jedna świątynia oznacza zwykle całkiem pokazny kompleks budynków i bram, a bilety wahają się od 300 do 1000 jenów (10-30zl). Co ciekawsze, za oglądanie podswietlonej świątyni wieczorem trzeba zapłacić ponownie. Bilet kupiony w ciągu dnia już nie obowiązuje. Po przekroczeniu murów nadal nie można uwolnić się od rozlegającego się wszędzie brzdęku monet. Wierni sypią jenami praktycznie przed każdym rytuałem. Z jesienią w tle, nie można wyobrazić sobie piękniejszych okoliczności, ale przy klebiacych się tlumach trudno mówić o wchodzeniu w zen. Najbardziej zaskoczyła nas dwukilometrowa kolejka do Kiyomizudery, która o 18:30 zostaje specjalnie podswietlona na niespełna 3 godziny. Pierwsi chętni ustawiają się po wieczorny bilet już o 15.00. Ci którzy są na końcu, nie mają żadnej gwarancji, ze zdążą dostać się na teren świątyni. Stojącym niemal na baczność tlumem godzinami kierują strażnicy z megafonami, a połozone wzdłuż kolejki kawiarnie i sklepiki zbijają fortunę.
© 2025 From one place to another | Theme by Eleven Themes
Leave a Comment